Niestety nigdy nie myślałam entuzjastycznie o sernikach z tofu... dlatego podeszłam do mojego dzisiejszego eksperymentu trochę sceptycznie...jak się później okazało zupełnie niepotrzebnie...
Był lekki, kremowy, puszysty i delikatny...przypominał aksamitne ptasie mleczko, chociaż nie wiem czy to dobre porównanie, bo ja za nim nigdy nie przepadałam...a "serniczkiem" się zajadałam :-)
Kupiłam dziś naprawdę śliczne truskawki...i zamarzyły mi się one w galaretce z soku z pomarańczy...z bitą śmietanką kokosową... i jak by tego było mało...z serniczkiem na zimno...:-)
Jak szaleć to szaleć:-)
1 kostkę tofu naturalnego zblendowałam na idealnie gładką masę z dużą łyżką oleju kokosowego i 2 łyżkami ksylitolu.
Po zmiksowaniu wyglądał jak puszysta masa maślana...
Wycisnęłam sok z 1 dużej pomarańczy, zagotowałam go z 1 płaską łyżeczką agaru.
Nie dodawałam żadnego słodzidła i wcale go nie brakowało.
Połowę zagotowanego soku wlałam do masy serowej i wymieszałam, a resztę zostawiłam na wierzchnią warstwę.
Szybko wyłożyłam ją do miseczki z plasterkami truskawek, ozdobiłam górę i polałam ciepłą galaretką pomarańczową.
Po chwili wszystko zastygło i można było się rozkoszować bogactwem smaków...
Ozdobiłam bitą śmietaną kokosową i w kilka minut powstał pyszny wegański serniczek:-)
Galaretka nie była przezroczysta, ale w smaku była tak dobra,że wcale mi to nie przeszkadzało...
Jeśli ktoś lubi soki z kartonu można użyć np. jabłkowego i będzie klarowna.
Smacznego !!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz