Jadalne są zarówno kwiaty jak i listki fiołków.
Tak, tak to nie żart...postanowiłam dziś zrobić ucierane, nieziemsko pachnące kwiaty fiołków...
Przygotowuje się je tak samo jak ucieraną różę czyli płatki rozciera się z jednakową ilością słodzidła...
Ja utarłam je z fruktozą...
Nie mogłam się oprzeć pokusie i natychmiast poczułam potrzebę aby zamienić je w coś pysznego...
Padło na galaretki...pianki...serniczki...czy po prostu deserki w kostkach :-) spróbujecie to sami znajdziecie im odpowiednie określenie:-)
Po zmiksowaniu osiągnęłam prześliczną ametystową,niezwykle kusząco pachnącą pastę...
Powstałą masę - ok. 2 kopiastych łyżek pasty fiołkowej zmiksowałam z 0,5 kostki tofu naturalnego i 1 łyżką oleju kokosowego na idealnie gładką masę.
Z 15 sztuk namoczonych przez minimum godzinę orzechów nerkowca zrobiłam mleczko miksując je z ok. 1/3 szklanki wody mineralnej.
Przecedziłam go przez sitko,przelałam do garnka i zagotowałam z 1 płaską łyżeczką agaru.
Kiedy tylko masa się zagotowała, zdjęłam z ognia i wlałam do masy "serowo" - fiołkowej.
Wymieszałam i wlałam do foremek silikonowych.
Zastygło dosłownie po 5 minutach...
Roztopiłam w kąpieli wodnej gorzką czekoladę (bez cukru) , dodałam do niej 1 łyżkę śmietanki kokosowej i polałam wyjęte z foremek kosteczki...
Kilka minut pracy i można się bezkarnie rozkoszować :)))
Smacznego !!!
Wspaniałe! Co roku robię wielkie fiołkowe poszukiwania i nic nie znajduję. Muszę w końcu zasadzic swoje. ;)
OdpowiedzUsuńale.... czekolada? zawiera mleko, jajka.. o.O niedużo, ale zawsze..
OdpowiedzUsuńNie spotkałam jeszcze czekolady z jajkami :-) z mlekiem owszem...ale moja była gorzka, wegańska !!! :-)
Usuń