Kocham młody bób...nic na to nie poradzę :-) Na całe szczęście pierwszy jaki zobaczyłam w tym roku kosztował 10 zł. za kg., a nie 45 zł. jak w ubiegłym :-)))
Nigdy nie gotuję go w wodzie, tylko przygotowuję na patelni pod przykryciem na 2-3 łyżkach oleju...
Tym razem dodałam do niego 2 ząbki czosnku, 1/2 małej, piekielnie ostrej papryczki chilli oraz garść młodych listków szałwii.
Rozgrzałam na patelni 2 - 3 łyżki oleju tłoczonego na zimno, wrzuciłam 0,5 kg umytego bobu, 1/3 łyżeczki soli morskiej, pokrojony czosnek, chilli i liście szałwii (w całości), przykryłam pokrywką i co ok. minutę zaglądałam i mieszałam, aby równo się ugotował.
Czas od wrzucenia młodziutkiego bobu na patelnię do rozkoszowania się jego idealnym smakiem trwa maksymalnie 5-7 minut !!!
Kiedy bób jest już większy trwa to troszkę dłużej i wtedy dodaję do niego na patelnię ok 5 łyżek wody.
Moim zdaniem taki sposób przygotowania go sprawia, że bób jest delikatny, kremowy i rozpływający się w ustach...wprost nie można przestać go jeść :-)
Część zjadłam na gorąco, bez dodatków...prosto z patelni... i był po prostu zjawiskowy...
Resztę obrałam i dodałam do pełnoziarnistego spaghetti, posypałam kosteczkami marynowanej wegańskiej fety - przepis znajdziecie TU, polałam łyżką oliwy z marynowania fety, posypałam garścią namoczonych pestek słonecznika i kilkoma gałązkami tymianku...
Spróbujcie koniecznie ...było naprawdę pyszne...
Smacznego !!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz